„Gra o tron” powraca w ostatnim sezonie [bez spoilerów]
Najpopularniejszy serial telewizyjny naszych czasów wychodzi na finałową prostą. Pierwszy odcinek 8. sezonu pokazuje, że nie musi dziać się wiele, żebyśmy siedzieli na krańcach kanap.
Ostatni sezon będzie liczył ledwie sześć odcinków. Niektóre mają trwać i po półtorej godziny, ale ten pierwszy to wciąż klasyczne 50 min. 50 min spotkań, rozmów, wpadania sobie w ramiona – bo oto wreszcie scenarzyści ponownie łączą tych, których ścieżki się rozeszły. Ponownie spotykają się rodziny, przyjaciele, starzy wrogowie. Rodzi to wiele napięć, emocji – może nie gwałtownych, ale wciąż ogląda się go z zapartym tchem.Fabularnie nie posuwamy się znacząco do przodu, przynajmniej na froncie walki z Nocnym Królem. Mamy raczej do czynienia z głębokim oddechem, zanim skoczymy na główkę. Ale po prawdzie okazuje się, że „Gra o tron” nie potrzebuje armii umarłych czy walk ze smokami, żeby ekscytować – ten odcinek, jak wspominałem, można by zatytułować „Wiele spotkań”. Walki na miecze zastępują pełne napięcia spojrzenia, a szarże kawalerii niepewne uśmiechy, niekiedy łzy – symbolem mocy, jaką ma nad widzami „Gra”, niech będzie ostatnia scena, gdy dwóch bohaterów spogląda na siebie, co niesie ze sobą więcej emocji niż finał większości innych produkcji.
Nasuwa się przy tym oczywista refleksja, że nie budżet, nie smoki, nie lodowe trupy czy wreszcie będąca przedmiotem żartów wszechobecna golizna, ale właśnie doskonałe postacie i ich poplątane losy stanowią o sile produkcji HBO, która z kolei czerpie z prozy George’a R.R. Martina (choć już nie ten sezon, ponieważ książki zostały w tyle, w porównaniu do telewizyjnych scenariuszy).Finałowy sezon „Gry o tron” – i dla swoich bohaterów, i dla widzów – jest z dawna wyczekiwanym spotkaniem z kimś, za kim bardzo się tęskniło.
To wszystko nie oznacza jednak, że ktokolwiek zapomniał o maszerującej z północy armii nieumarłych. Choć ta bezpośrednio w tym odcinku się nie pojawia, scenarzyści nie pozwalają widzom na oddech i odprężenie, stosując raczej taktykę tykającej bomby – wiemy, że odliczanie trwa, a choć do wybuchu pozostało jeszcze sporo czasu, nie sprawia to, że groza jest mniejsza. Wręcz przeciwnie.
W Polsce „Grę o tron” można oglądać na HBO lub HBO GO.
Fot. Helen Sloan.
Komentarze
Bend the knee before the writers.
Pięknie się już dzieje i gęsto. Znakomicie zawiązane nowe wątki. Ciarki chodzą.
Obstawiam finał, że ostatecznie Jon Snow aka Aegon Targaryen się spiknie z Sansą, jako nie-brat:), co będzie z resztą – nie mam pojęcia. Ale chcę, żeby Arya przeżyła, no i rzecz jasna, Tyrion.
Jak miło, że jest serial dla pokolenia 40+. Podobnie jak „Ozark”.
Liczne spotkania to chyba jeden z tytułów rozdziałów Władcy Pierścieni