„Gra o tron” – z dawna wyczekiwana bitwa [bez spoilerów]

Trzeci odcinek ostatniego sezonu to blisko 80 minut wielkiego starcia między armią Nocnego Króla a obrońcami Winterfell. Bitwa była zapowiadana jako największa w historii kina i telewizji.

Rozmach faktycznie robi wrażenie. Wiele dni nocnych zdjęć zostało przekutych w niezwykle efektowną potyczkę z wieloma zwrotami akcji. Były i konnica, i formacje pieszych, i walka na murach, a wreszcie mnóstwo okazji dla naszych bohaterów, by popisać się indywidualnymi umiejętnościami. Były też, rzecz jasna, smoki.

Jeżeli szukać jakichś porównań, na myśl przychodzi wyłącznie bitwa o Helmowy Jar z „Dwóch wież”, czyli drugiej odsłony filmowej trylogii „Władca Pierścieni” Petera Jacksona. Przy czym tam, gdzie Jackson stawiał bardziej na klarowne pokazywanie przesuwających się „po planszy” oddziałów, tam, gdzie wybierał jasność co do tego, co się dzieje, tam HBO i twórcy „Gry o tron” z całym dobrodziejstwem inwentarza przyjęli konwencję horroru i fakt, że walka miała rozgrywać się w zimową noc. Bo ta bitwa to przede wszystkim mrok, chaos i śmierć.To też coś, do czego trzeba się przyzwyczaić. Wyraźne postawienie na realizm starć, a więc tłok, ale i wspomniane ograniczone światło, sprawia, że przez sporą część scen wręcz trudno dostrzec, kto z kim walczy. Tym bardziej że reżyser wybierał kręcenie z poziomu uczestnika bitwy, więc mamy wrażenie, iż po prostu jeden z obrońców Winterfell dostał zamiast miecza kamerę i biegał między walczącymi, potykając się co chwila i przewracając. Dzięki temu nawet gdy Daenerys i Jon latają na smokach, widz dzieli z nimi perspektywę i rzadko widzi czy wie więcej od nich. Ma to swoje plusy, ale i minusy.

Horror przywołać należy również w kontekście dynamiki starcia. Bo tak jak już się chyba przyzwyczailiśmy z nieumarłymi w „Grze o tron” łatwo się nie wygrywa, nieważne, ile ma się smoczego szkła, a nawet ile smoków ma nam pomóc. Znów – to nie jest kolejna bitwa fantasy, ale raczej wyjątkowo mroczny odcinek serialu grozy, w którymi bohaterowie starają się przeżyć, podczas gdy „stwór” nieubłaganie stawia kolejne kroki i wydaje się po prostu niepokonany.Odsuwając na bok kwestie techniczne czy wizualne, trzeba przyznać, że ten niezwykle istotny fabularnie odcinek „Gry o tron” nie uderza tak, jak serial zdążył nas przyzwyczaić, choćby przy okazji „Krwawych Godów”, głośnej sceny z Hodorem czy pierwszego starcia Nocnego Króla ze smokami. Gdy tak to rozpatrywać, myśleć o emocjach, jakie „Gra…” była w stanie wywoływać wcześniej, w tym wypadku pozostaje uczucie lekkiego rozczarowania.

Lekkiego. Bo to „Gra o tron”, więc bitwę ogląda się, drżąc o los każdego bohatera i każdej bohaterki.

„Grę o tron” oglądać można na HBO i HBO GO.