Z musicalu do serialu
W 2013 aktorzy musicalowi komentowali swój los w świecie telewizji na gali Tony.
Wczoraj w nocy w Nowym Jorku rozdano nagrody Tony. To nowojorskie nagrody teatralne, przyznawane przez stowarzyszenie teatrów mieszczących się na Broadwayu. Tony nie są być może najważniejszą nagrodą teatralną (uwzględniają przedstawienia z kilku tylko teatrów), ale z pewnością najsławniejszą, zwłaszcza w przypadku teatru musicalowego. Broadway przyciąga widzów, duże pieniądze i znanych aktorów. Ale nie wszystkim aktorom z Broadwayu wystarcza kariera na deskach teatru. Wielu z nich próbuje swoich sił w telewizji – z bardzo różnym skutkiem.
Kristin Chenoweth. Jedna z najbardziej nagradzanych współczesnych aktorek musicalowych. Chenoweth może się pochwalić całkiem ciekawą karierą telewizyjną. Poza niezbyt udanym serialem „Kristin” pojawiła się w dwóch sezonach „Prezydenckiego pokera”, a także w przedwcześnie zdjętym z anteny cudownym serialu Bryana Fullera „Tam, gdzie rosną stokrotki”. Była też jedną z głównych bohaterek serialu (za tę rolę dostała nagrodę Emmy) „GCB”, który doczekał się tylko jednak tylko jednego sezonu. No i oczywiście, niemal obowiązkowo, pojawiła się w „Glee”. Aktorka o wyraźnym talencie komediowym i wspaniałym głosie może się pochwalić nie tylko nagrodą Tony za rolę w musicalu „You’re a Good Man, Charlie Brown”.
Matthew Morrison. Podobnie jak Lea Michele czy Idina Menzel, Matthew Morrison należy do grupy aktorów z Broadwayu, dla których serial Ryana Murphy’ego stał się przepustką do świata telewizji. Murphy, szukając obsady do swojego rozśpiewanego serialu, zdecydował się zatrudnić kilkoro aktorów znanych z nowojorskich scen. Morrison, mimo że przed premierą „Glee” (w którym gra Willa Shustera) był zupełnie nierozpoznawalny, miał już w kieszeni nominację do Tony za musical „The Light in the Piazza” i role m.in. w „South Pacific”. Z kolei Lea Michele grała w szeroko chwalonym „Spring Awakening” i w „Nędznikach”. Z całej trójki najsławniejsza była Idnina Menzel – jedna z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd amerykańskiego teatru musicalowego (otrzymała nagrodę Tony za role w „Rent” i „Wicked”), szerzej publiczności znana m.in. z wykonania piosenki „Let It Go” z filmu „Frozen”. Co ciekawe, w serialu przypadła jej najmniejsza rola – matki jednej z uczennic.
Neil Patrick Harris. Niewielu wielbicieli „How I Met Your Mother” zdawało sobie w momencie rozpoczęcia show sprawę, że aktor grający Barneya ma za sobą udaną karierę musicalową. Po zakończeniu kariery jako dziecięcy aktor telewizyjny Neil Patrick Harris wycofał się na Brodway, gdzie z powodzeniem grał w takich musicalach, jak „Rent”, „Kabaret” czy „Sweeney Todd”. Jego musicalowe występy dostawały dobre oceny, i choć aktor zrezygnował z grania na deskach dla telewizji, to przez trzy lata z rzędu prowadził ceremonię rozdania nagród Tony, zbierając doskonałe recenzje. W tym roku wrócił do teatru i otrzymał nagrodę Tony za występ w musicalu „Hedwig and the Angry Inch”.
Audra McDonald. Aktorka kojarzona przez wszystkich widzów „Private Practice” z roli Naomi, szefowej prywatnej kliniki, w której pracuje główna bohaterka serialu. Choć jej kariera telewizyjna jest niewielka, to ta musicalowa – godna pozazdroszczenia. Jako jedna z niewielu zdobyła cztery nagrody Tony. Po kilkuletniej przygodzie z telewizją aktorka zdecydowała się powrócić na scenę i obecnie występuje w sztuce „Lady Day at Emerson’s Bar and Grill”, gdzie gra Billie Holliday. Audra McDonald nie jest jedyną aktorką związaną z Broadwayem, która znalazła zatrudnienie w serialu „Shondy Rhimes”. W „Grey’s Anatomy” rolę Callie Torres gra Sara Ramirez, która może się pochwalić nagrodą Tony za rolę Pani z Jeziora w musicalu „Spamalot”. Jej zdolności wokalne można było podziwiać w musicalowym odcinku „Grey’s Anatomy”.
Andrew Rannells. Aktor okazał się objawieniem Broadwayu po tym, jak zagrał główną rolę w wyśmiewającym mormonów musicalu „The Book of Mormon”. Po jego nagrodzonym Tony występie natychmiast posypały się propozycje udziału w serialach. Rannells wybrał produkcję Ryana Murphy’ego „New Normal” o parze homoseksualistów pragnących mieć dziecko. Produkcję skasowano po jednym sezonie. Aktor pojawia się także w „Girls”, gdzie gra byłego chłopaka głównej bohaterki. Podobny los spotkał Laurę Benanti – po tym, jak w 2011 roku dostała nagrodę Tony za rolę w musicalu „Kobiety na skraju załamania nerwowego”, zdecydowała się na udział nie w jednym, a dwóch serialach. Pierwszy z nich, „The Playboy Club”, został skasowany po zaledwie trzech odcinkach, drugi serial – „Go On” – przetrwał na antenie cały sezon. Ten brak szczęścia nagradzanych aktorów musicalowych dostrzeżono na Broadwayu – rok temu na gali rozdania nagród Tony troje aktorów (do wymienionej pary dołączyła jeszcze Megan Hilty ze skasowanego „Smash”) w dowcipnej piosence skarżyło się na swój ciężki los.
Will Chase. Występujący w takich musicalach, jak „Rent”, „Miss Sajgon” czy „Billy Elliot”, znalazł się w szerokiej grupie aktorów teatralnych, którzy zdecydowali się na udział w serialu „Smash” (oprócz niego w obsadzie pojawił się m.in. Brian d’Arcy James, który grał tytułową rolę w musicalu „Shrek”). Grał tam aktora, z którym kiedyś miała romans jedna z bohaterek serialu. Jego rola nie była może zbyt ciekawa, ale za to dostał do zaśpiewania kilka całkiem dobrych piosenek. Serial po dwóch sezonach zniknął z anteny, ale Chase nie zniknął z telewizji. Okazało się, że serial „Nashville”, w którym gra supergwiazdę muzyki country, stał się niespodziewanym hitem stacji ABC i właśnie dostał trzeci sezon.
Przypadek nagrodzonego wczoraj w nocy (czy dziś nad ranem, jeśli liczyć według polskiego czasu) Neila Patricka Harrisa pokazuje, jak płynne są granice pomiędzy światem teatru i telewizji. Aktor, który zaczął w telewizji, zdecydował się na karierę teatralną, by potem wrócić przebojem do telewizji i znów na scenę.
W ostatnich latach pojawienie się nowego rodzaju seriali musicalowych zachęciło wielu uzdolnionych aktorów do spróbowania szczęścia na małym ekranie. I choć nie wszystkie osiągnęły sukces, to na pewno amerykańska telewizja zyskała wielu utalentowanych i ciekawych aktorów, których dotychczas mogli podziwiać jedynie ci, których stać było na piekielnie drogie bilety do brodwayowskich teatrów. I choć nie wszystkie seriale z ich udziałem okazały się przebojem, to wszyscy na tym zyskali.
Komentarze
Podobnie jest w Polsce. Wystarczy przyjść na jakiekolwiek spotkanie z aktorami warszawskiej „Romy” – Paweł Podgórski, Marcin Mroziński, Edyta Krzemień, Tomasz Steciuk bywają traktowani jak bożyszcza, również pozostałych przystojnych aktorów z „Upiora w operze”, „Les miserables” czy „Deszczowej piosenki” otacza tłum rozentuzjazmowanych fanek łaknących autografów (pamiętam też z czasów studenckich absolutny szał na Jakuba Wociala grającego w „Tańcu wampirów”). Tymczasem w serialach mogą liczyć co najwyżej na role robotników albo przypadkowych przechodniów.