Wyścig ko(s)miczny
Greg Daniels i Steve Carell to autorzy kultowego „The Office”. Ten pierwszy stworzył właśnie udane „Upload” dla Amazona. A teraz obaj wzięli się za komedię rozgrywającą się wśród pracowników nowej formacji armii amerykańskiej.
Siły Kosmiczne to nazwa rzeczywistego oddziału, utworzonego na mocy dekretu Donalda Trumpa. Z miejsca stał się przedmiotem żartów – też dlatego, że logo Space Force jest bliźniaczo podobne do… logo Gwiezdnej Floty ze „Star Treka”.
Daniels i Carrell wychodzą poza podśmiewanie się z kosmicznych ambicji prezydenta. Fundamentem opowieści jest relacja gen. Marka Nairda (Carrell) i dr. Adriana Mallory’ego (John Malkovich). W ich trudnej, ale i ciepłej przyjaźni widać metaforę podziałów we współczesnej Ameryce, a raczej drogę, by nauczyć się koegzystować mimo różnic. Adrian symbolizuje frakcję liberalną, ale i świat nauki, faktów, Mark to patriota, konserwatysta, służbista. Są na siebie skazani, ale co ważne – razem są lepsi i jeden bez drugiego nie ma szans na sukces.
„Siły Kosmiczne” próbują zachować neutralność, żarty „uderzają” w obie strony politycznego podziału, a serial kreśli wizję Ameryki zjednoczonej we wspólnym celu. Pracownicy bazy stanowią przekrój społeczeństwa: od naukowców imigrantów po wychowanych w Kansas czy Alabamie żołnierzy. Serial zaskakuje, bo zderzając przeciwieństwa, ostatecznie daje optymistyczny przekaz. A to trudniejsze niż nakręcanie oczywistych konfliktów.
Warstwa komediowa to tylko jedno oblicze tej kosmicznej produkcji. I niekoniecznie ją definiuje – „Siły Kosmiczne” można odbierać po prostu jako opowieść o współpracownikach bardzo specyficznego miejsca.
W Polsce „Siły Kosmiczne” można oglądać na Netflixie. Premiera 29 maja.