„The Boys”. Znów niestandardowo o superbohaterach
W drugim sezonie adaptacji komiksu „Chłopaki” Gartha Ennisa i Daricka Robertsona showrunner Eric Kripke daje widzom więcej tego, do czego przyzwyczaja od pierwszych odcinków. I to wystarczy, żeby oglądać jeden z najlepszych seriali o komiksowych herosach, ale i jeden z najciekawszych współczesnych seriali w ogóle.
Uniwersalność „The Boys” opiera się na tym, że Ennis i Kripke nie pytają wcale o to, „co by było, gdyby superbohaterowie byli mniej pomnikowi, a bardziej ludzcy”, ale raczej o to, co by było, gdyby funkcjonowali w rzeczywistym świecie. Są tu więc chciwe korporacje, które wszystko zamieniają w produkty. Ludziom sprzedaje się kłamstwa w ramach działań piarowych. Za fasadą uśmiechów kryje się groza. Nie bez powodu psychopatyczny Homelander (odpowiednik Supermana) jest wprost zestawiany ze złem korporacji Vought – bo kto jest gorszy? Kripke pisze o komiksowych herosach, ale i o prasie, mediach społecznościowych. Nie wprost – ale także o nas i tym, co na co dzień widzimy za oknem.
„The Boys” nie tracą przy tym swojego charakteru, który zasadza się na mieszance brutalności i czarnego humoru, najlepiej podsumowanego w osobie Billy’ego Rzeźnika (z wielką swadą gra go Karl Urban). W drugim sezonie na tę „rechotliwą” wesołość nakłada się jednak skomplikowanie Hugh, który silnie odczuwa skutki ostatnich wydarzeń – w „The Boys” jest więc teraz nieco więcej melancholii, a sam Jack Quaid jeszcze rozwija swoją rolę.
W drugim sezonie „The Boys” trzyma się formuły, ale są nowe postacie, ze Stormfront (Aya Cash) na czele. Eric Kripke, idąc śladami Gartha Ennisa, nie obawia się być dziwnym, szalonym i znajduje w tej opowieści dużo głębi. Stworzył niezwykle ciekawych bohaterów i bohaterki.
W Polsce „The Boys” można oglądać na Amazon Prime Video.