„Dolina Krzemowa” – powrót królów komedii

160318-news-silicon-valleyChoć na 25 kwietnia większość fanów seriali czekała z powodu premiery 6. sezonu „Gry o tron”, mała grupka miłośników komedii bardziej interesowała się tym, co HBO nada później – właśnie ruszył 3. sezon „Doliny Krzemowej”, czyli najlepszego współczesnego serialu komediowego.

Mniej więcej rok temu HBO zorganizowała przedpremierowy pokaz pierwszych odcinków kolejnych sezonów dwóch swoich seriali: „Gry o tron” (wtedy 5. seria) oraz „Doliny Krzemowej” (wtedy 2. sezon).

Najpierw obejrzeliśmy ten pierwszy – odcinek solidny, choć bez rewelacji. Chwilę później jednak zaczęło się szaleństwo – „Dolina…” rozbawiła nas do łez, zszokowała, zaskoczyła i sprawiła, że zapomnieliśmy o smokach i Żelaznym Tronie. W tym roku było podobnie – najpopularniejsza produkcja HBO zaliczyła solidne otwarcie nowego sezonu, ale to komedia Mike’a Judge’a prawdziwie błysnęła.

Przypomnijmy: „Dolina Krzemowa” to opowieść o grupce informatyków z tytułowej technologicznej mekki, która wyrywa się spod skrzydeł giganta Hooli i zakłada własną firmę. W efekcie ci niespecjalnie przystosowani do życia w społeczeństwie komputerowi geniusze zostają rzuceni na głęboką wodę świata inwestorów, pozwów i korporacji wartych miliardy dolarów, a widzowie obserwują ich zmagania oraz cierpienia, otrzymując solidną dawkę humoru wymierzonego w słynne Silicon Valley i tamtejszy styl pracy i życia.

Mimo iż serial stworzony przez „ojca” Beavisa i Butt-Heada w pierwszym sezonie potrzebował chwili, by złapać wiatr w żagle, gdy już nabrał rozpędu okazał się produkcją niesłychanie odważną, świeżą, przede wszystkim zaś wierzącą, że widzowie nadążą za nieco bardziej skomplikowanymi żartami, że wyłapią wszystkie smaczki i docenią humor oparty nie na prostych gagach, ale na zrozumieniu przez nas pewnych mechanizmów świata technologii i inwestycji, korporacji i na tym, jak w tej produkcji jest to obnażane i obśmiewane.2016-04-24 13_45_49-hbo vip portal sitePierwszy odcinek trzeciego sezonu „Doliny…” nie jest może tak odważny jak premiera drugiej serii, ale i tak stanowi popis siły tej produkcji, gdzie komizm opiera się na wyłapaniu głębszych sensów – jak w rozmowie o odprawie Big-Heada czy w przemówieniu Belsona do pracowników.

Tu nie brak nawet scen, które zabawne stają się dopiero, gdy wpiszemy je w kontekst całej serialowej opowieści, czego przykładem właśnie wspomniany Big-Head i jego kariera, porównywana z tym, przez co przechodzą pracownicy Pied Piper, jego dawni koledzy.

„Dolina Krzemowa” potwierdza tą premierą swój prymat na polu telewizyjnej komedii. I spełnia oczekiwania tych, którzy czekali na powrót tego serialu bardziej niż na wieści o losie Jona Snowa.