„Wikingowie”, sezon 5. – synowie Ragnara

Powrót jednego z popularniejszych seriali ostatnich lat to nowe rozdanie, z niemalże samymi nowymi bohaterami, którzy zastąpić mają Ragnara. I chyba im się to uda.

Nie żyje król. W zasadzie – nie żyją obaj królowie, zarówno Ragnar, jak i Egbert. Generalnie nie żyje bardzo wielu z bohaterów i bohaterek, którzy towarzyszyli nam od początku „Wikingów”, ostali się w tylko Lagertha i Floki. Nie oni jednak są na pierwszym planie, a synowie Ragnara – ci, którzy rodzili się na naszych oczach w poprzednich sezonach – dorastali, a teraz przejęli spuściznę po ojcu i, oczywiście, o nią walczą.

Bo, jak to w „Wikingach”, żaden pokój nie trwa długo, większość sojuszy to tak naprawdę zdrady, a ten, kto u władzy, ma wielu wrogów, także wśród najbliższych, niewielu więc pisane jest długie życie. Walki toczą się zarówno między Normanami a Anglikami (i już w pierwszych odcinkach 5. sezonu zobaczymy kilka krwawych i efektownych bitew), jak i wewnątrz obu stronnictw, mniej lub bardziej subtelne. Brutalne walki i jeszcze brutalniejsza polityka – oto „Wikingowie”.

Prawdziwym pytaniem odnośnie do nowych sezonów pozostaje jednak kwestia tego, czy teraz, po odejściu Ragnara, a więc świetnego Travisa Fimmela, komuś z obsady uda się zapełnić tę lukę. I odpowiedź brzmi: tak, wygląda na to, że casting serialu znowu się spisał i błysnął, wybierając Alexa Høgha Andersena jako Ivara bez kości, kalekę, który by być równy rodzeństwu, musi być od nich tak naprawdę lepszy pod każdym względem. Jego charyzma i bijąca od niego groza, zdolność do oddawania szaleństwa, tak jak robił to Fimmel, podnoszą napięcie w każdej scenie, w której się pojawia.„Wikingowie” pozostają więc pełnym akcji, bardzo efektownym serialem – chyba najbardziej efektownym spośród tych obecnie emitowanych (tak, przebijają „Grę o tron”) – historię walki o władzę piszącym krwią poległych. Wizualnie jest to uczta dla oka, czy to w scenach bitewnych, czy w miastach, gdzie podziwiać można scenografię i kostiumy, czy wreszcie w wątku Flokiego i jego samotnej podróży, gdzie mamy mnóstwo olśniewających ujęć i bardzo dobrą pracę kamery.

Do ideału, do magii z pierwszych sezonów brakuje tylko tej głębi, której dodawały wątki poboczne, jak choćby relacja Ragnara z porwanym księdzem, rzucające inne światło na postaci, które zwykle obserwowaliśmy jako brutalne bestie wojny. Może to jednak przyjdzie z czasem.

Na chwilę obecną „Wikingowie” w 5. sezonie zaliczają bardzo udany powrót, a Ivar więcej niż dobrze wypełnia lukę po Ragnarze.

W Polsce „Wikingów” można oglądać na kanale History. Sezon 5. debiutuje 30 listopada.