Sześć ścieżek w przyszłość, czyli 4. sezon „Czarnego lustra”
Zanim zaczniemy tradycyjny cykl podsumowań serialowego roku, czyli ruszymy w przeszłość, wykonajmy szybki skok w przyszłość. Nowe sześć odcinków futurystycznych wizji Charliego Brookera i Annabel Jones, zrealizowanych dla Netfliksa, to może być pomysł na noworoczny maraton. Choć głównie dla widzów o mocnych nerwach i dużych zasobach optymizmu.
To już czwarty sezon i w nowych odcinkach trochę widać lekkie zmęczenie materiału i brak świeżości. Nie ma w tym zestawie tak porywającego i zachwycającego odcinka, takiej perły jak „San Junipero” z zeszłorocznego sezonu. O zaskakujących (do tego w części, jak się potem okazało, proroczych, bo zrealizowanych przez rzeczywistość) historiach z pierwszych dwóch sezonów nie wspominając.
Ale widać jeszcze coś. Rosnący strach i pesymizm twórców. Tak jakby rzeczywistość, która zawsze służyła za punkt wyjścia dla „ostrzeżenia przed przyszłością” w „Czarnym lustrze”, sama stawała się coraz bardziej szalona, niebezpieczna i nieprzewidywalna, stąd też wizje przyszłości z niej wynikające są coraz smutniejsze i bardziej przerażające.Większość odcinków dotyczy tego, co w przyszłości może się dziać z ludzką świadomością. Inwigilacja naszych wspomnień i myśli stanowi podstawę zarówno kameralnego dramatu rodzinnego (wyreżyserowanego przez Jodie Foster), jak i opowieści utrzymanej w konwencji skandynawskiego kryminału, osadzonej w pięknych, zimowych plenerach.
W kolejnych jest jeszcze straszniej – ludzka świadomość może podlegać transplantacji, wyjęta z ciała, może zostać wszczepiona czy włożona do maszyny, komputera czy jakiegokolwiek przedmiotu. I zostać tam uwięziona na wieczność, z poczuciem bólu, porzucenia i bez możliwości kontroli i sprawstwa. Może to reakcja Brookera na brexit? Albo inne procesy polityczne czy społeczne na świecie, w których przynajmniej część z nas ma poczucie uwięzienia bez możliwości sensownej reakcji i nadziei na szybką zmianę na lepsze?Jaśniejsze w tonie i przez to wyróżniające się na ciemnej – czarnej – tafli „Lustra” są właściwie tylko dwa odcinki. „USS Callister”, najbardziej zaskakujący w całej serii, perfekcyjnie zrealizowany pastisz space oper z lat 80., ze „Star Trekiem” na czele. Oraz „Hang the DJ”, przewrotna, nieoczywista komedia romantyczna.
Odcinki z nowej serii, tak jak poprzednie, można oglądać niezależnie od siebie. Każdy jest zrealizowany w innej konwencji i innym gatunku filmowym, opowiada nową historię. Łączy je wizja przyszłości łudząco podobna do naszej teraźniejszości. Ot, kilka nowych gadżetów, bardziej rozwinięta technologia i człowiek jeszcze silniej od niej zależny.
A kto ma ochotę dowiedzieć się, jakie wizje przyszłości prywatnie snują twórcy „Czarnego lustra”, może przeczytać rozmowę z nimi Marcina Zwierzchowskiego w świątecznej POLITYCE.
4. sezon do obejrzenia w Netfliksie od 29 grudnia.