Najlepsze premiery 2017 roku według Macieja Reputakowskiego-Madeja

To był świetny serialowy sezon, być może jeden z najlepszych w historii. Już w okolicach wiosny wiedzieliśmy też, że jest to rok, który należy do kobiet. Do seriali o kobietach, poruszających ich problemy, opisujących świat z ich perspektywy.

Pod koniec lata potwierdziły to nagrody Emmy, a jeszcze jesienią zestaw kina kobiecego powiększył się o kilka świetnych tytułów, które od Nowego Roku zaczną zgarniać kolejne wyróżnienia.

Seriali powstaje już tak dużo, że z trudem udaje się obejrzeć nawet te najlepsze. A jeżeli wypadniemy z rytmu, to trudno później nadrobić zaległości. Serio, sprawdziłem to. Widzę w swoim rocznym zeznaniu serialowym coś około sześćdziesięciu seriali, a i tak jakiś urząd kontrolujący serialożerców mógłby się przyczepić.

W moim zestawieniu znajdziecie wyłącznie tytuły, które (w przybliżeniu) debiutowały w ostatnich dwunastu miesiącach. To seriale, które opisują AD 2017. A na nowy rok życzmy sobie jak najwięcej świetnych premier oraz czasu na te seriale, które nam umknęły.

10. Trzynaście powodów (13 Reasons Why)

Ten serial podzielił widzów w stopniu nie mniejszym niż najnowszy epizod „Gwieznych wojen”. Opowieść o nękaniu, przemocy i gwałcie utrzymana w konwencji serialu dla nastolatków wywołała spore poruszenie. Jedni zarzucali serialowi cyniczne granie na emocjach, inni doceniali odważne podejście do tematu.

Czy to jeden z tych przypadków, gdy trzeba obejrzeć samemu, by wyrobić sobie zdanie? Bardzo możliwe. Bez względu na opinie „Trzynaście powodów” okazało się sporym sukcesem i doczekamy się kontynuacji. Pytanie, ile ważnych problemów dotykających współczesną młodzież pozostało do poruszenia i czy formuła high-school dramy je uniesie.

9. Punisher

Po żenującym „Iron Fiście” i bardzo przeciętnych „Defenders” wielu fanów postawiło krzyżyk na Marvelu w Netfliksie. Tymczasem zjawił się Punisher, na białym koniu z białą czachą na piersi, i uratował wiarę w komiksowych bohaterów na małym ekranie.

Frank Castle skradł show już w drugim sezonie „Daredevila”. Przeprowadzka do własnej serii jeszcze mocniej pokazała, że showrunnerzy mają oryginalny pomysł na tę postać. Wbrew obawom okazało się, że fabuła nie musi składać się z samych strzelanin. Serialowy „Punisher” nigdzie się nie spieszy, dba o tempo opowieści i pozwala wybrzmieć tematom, z którymi się mierzy. W ten sposób niespodziewanie w komiksowym kinie akcji udało się zbliżyć do wracających z wojny żołnierzy i ich demonów. I tak oto Netflix „znowu to zrobił”, co pozwala mieć nadzieję, że i powracająca 8 marca „Jessica Jones” nie zawiedzie oczekiwań.

8. Glow

Kobiety rządziły nie tylko w dramatach, ale i w komediach. „Glow” to jedna z najjaśniejszych gwiazd na serialowym firmamencie. Oto kilkanaście kobiet różniących się pochodzeniem kulturowym, rasowym i społecznym zostaje zaangażowanych do nowego show o wrestlerkach. Karkołomna koncepcja? A jednak okazała się strzałem w dziesiątkę, a porównania z „Orange Is The New Black” nie były formułowane na wyrost.

„Glow” jest serialem na pewno nieco lżejszym. Bohaterkom nie grozi przemoc inna niż ta, którą wykreują na ringu. Ich codzienne problemy są jednak jak najbardziej realne. Podobnie jak w „OITNB” ukazanie związanej blisko ze sobą grupy kobiet pozwala przyjrzeć się różnym formom presji, jakim są poddawane, oraz normom społecznym w ogóle. Humorystyczne akcenty i krótki metraż sprawiają, że całość nie jest przygnębiająca. „Glow” ma ogromne szanse, by błyszczeć jeszcze przez wiele sezonów.

7. Łowca umysłów (Mindhunter)

Nikt tak nie umie robić kina o seryjnych mordercach jak David Fincher. Kto zatem lepiej nadawałby się do poprowadzenia serialu o początkach profilowania? Fincher w „Mindhunterze” wraca więc w bliskie sobie rejony, ale i pokazuje tworzenie się języka, który dziś stosowany jest bezrefleksyjnie.

„Łowca umysłów” nie odniósłby sukcesu, gdyby nie postać kreowana przez Jonathana Groffa. Tematem serialu są mordercy, ale fabuła podąża za młodym agentem FBI i pokazuje jego stopniową, osobistą przemianę. To zabieg typowy dla dobrych thrillerów, który działa i tym razem. Oby jak najdłużej.

6. Kroniki Times Square (Deuce)

Co łączy m.in. „Detektywa”, „Wielkie kłamstewka” i „Deuce”? We wszystkie te projekty w roli producentów zaangażowały się występujące w nich gwiazdy. Ten ostatni jeszcze czeka na swój worek nagród, a Maggie Gyllenhaal i James Franco mają spore szanse, by coś ugrać. „Kroniki Times Square” (cóż za kreatywne tłumaczenie tytułu) to serial wręcz wymarzony dla zaprezentowania aktorskiego warsztatu. Franco kreuje aż dwie role braci bliźniaków, puszczając na lewo i prawo swoje zawadiackie uśmieszki. Ale to Gyllenhaal mierzy się z naprawdę wielowymiarową rolą kobiety, matki, prostytutki, aktorki i producentki filmów porno. Elisabeth Moss nie może już czuć się bezpieczna, myśląc o nagrodach Emmy w roku 2018.

„Deuce”, nowe przedsięwzięcie twórców odpowiedzialnych za kultowe „Wire”, powstał zbyt późno, by stać się epokowym hitem na miarę swojego poprzednika. Ale jeżeli ktoś lubi opowieści, w których główną rolę gra budowane z ludzkich losów miasto, to odnajdzie w „Kronikach” miłe dla ucha nuty.

5. Bezbożnicy (Godless)

Steven Soderbergh wyprodukował, Scott Frank („Logan”) napisał i wyreżyserował, zagrali m.in. Michelle Dockery i Jeff Daniels. Powstał siedmioodcinkowy western, który pozwala przestać płakać po kultowym „Deadwood” czy znacznie mniej udanym „Hell on Wheels”.

W „Bezbożnikach” znajdziemy wszystko, czego potrzeba westernowi. Miasteczko pionierów, bezwzględnych bandytów, nieugiętych stróżów prawa, a także nieco chrześcijańskiej i indiańskiej mistyki. A żeby i w głowie do przemyślenia coś pozostało, Frank postawił na kobiety i to w ich ręce oddał obronę zapyziałej mieściny na Dzikim Zachodzie. Efekt jest naprawdę wystrzałowy.

4. Tacy jesteśmy (This is Us)

Co prawda w tej chwili emitowany jest już drugi sezon tego serialu (pierwszy skończył się w 2017), ale postanowiłem uwzględnić go w zestawieniu. Nieczęsto bowiem powstają produkcje równocześnie zabawne i mądre, a niewpadające przy tym w banał lub prostackie moralizowanie.

„Tacy jesteśmy” za jednym zamachem załatwiają chyba wszystkie wyzwania, przed którymi współcześnie może stanąć duża rodzina (może poza biedą, bo to jednak historia o klasie średniej). Pearsonowie mierzą się ze śmiercią bliskich, chorobą, nadmierną otyłością, rasizmem, uzależnieniami, stratą dziecka… Wyliczać można długo i dopóki tematy się nie przejedzą, „This Is US” powinno wracać na ekran ze swoim pozytywnym, lecz niepolukrowanym przekazem.

3. Konflikt: Bette i Joan (Feud)

Ten serial to największy przegrany wszystkich tegorocznych nagród. Ryan Murphy miał pecha, że w 2017 roku powstały jeszcze lepsze seriale, które w centrum postawiły postaci kobiet. Żartem mówiąc, może gdyby postanowił okroić całość do trzygodzinnego kinowego filmu, powalczyłby o Oscary? Hollywood uwielbia opowieści o sobie. A tym jest właśnie „Feud” – historią kulisów filmowego biznesu i starcia Bette Davis z Joan Crawford (mistrzowskie kreacje Susan Sarandon i Jessiki Lange).

To jednak nie hołd dla kina w stylu „Artysty” czy popis kunsztu jak w „Birdmanie”. Tutaj w centrum znajdują się artyści i to, co ich napędza – żądza sławy i uznania. Osiem odcinków czystej perfekcji i obsesji.

2. Wielkie kłamstewka (Big Little Lies)

HBO już nie raz pokazywało, jak robić krótkie, zamknięte seriale opowiadające o nietuzinkowych kobietach. W przeszłości uznanie zyskiwały chociażby „Mildred Pierce” czy „Olive Kitteridge”. „Wielkie kłamstewka” wpisały się w tę chlubną tradycję, olśniewając widzów blaskiem gwiazdorskiej obsady. Kidman, Witherspoon, Dern, Woodley i Skarsgård dali popis, który bez trudu obroniłby się na deskach teatru.

Było też co grać. David E. Kelley i Jean-Marc Vallée napisali i wyreżyserowali ciężką historię o przemocy i gwałcie. Okazało się, że widzowie seriali oczekują nie tylko lekkiej rozrywki, ale i poważniejszych wyzwań. Sukces „Kłamstewek” sprawił, że trwają prace nad drugim sezonem. Czas pokaże, czy było warto kontynuować coś bliskiego ideału.

1. Opowieść podręcznej (Handmaid’s Tale)

W tym roku zwyciężczyni może być tylko jedna. Powieść Margaret Atwood powróciła po latach w adaptacji serialowej, a dla stacji Hulu była to prawdopodobnie najlepsza decyzja w historii. „Opowieść podręcznej” rozbiła bank nagród, a Elisabeth Moss wreszcie została doceniona jako aktorka. W 2018 roku zobaczymy drugą serię historii June/Offred. Przed ekipą stanie niezwykle trudne zadanie sprostania oczekiwaniom widzów. Jeżeli „Opowieść” nie zostanie rozwleczona na zbyt wiele sezonów i nie obniży lotów, może przejść do historii medium.

Serial zachwycił swoim poziomem artystycznym, ale jego sukces wynika też z trafienia w odpowiedni czas. Wszędzie tam, gdzie odczuwany jest konserwatywny zwrot w polityce (w tym w USA i Polsce), wizja Atwood wybrzmiała z nową siłą.