Sherlock z traumą – po premierze „Patricka Melrose’a”

Trudno sobie wyobrazić lepszego odtwórcę roli ekscentrycznego brytyjskiego arystokraty z problemami niż Benedict Cumberbatch – pamiętny Sherlock z serialu BBC, Alan Turing z filmowej „Gry tajemnic” czy Julian Assange z „Piątej władzy”. Pierwszy z pięciu odcinków ekranizacji głośnej autobiograficznej powieści Edwarda St Aubyna „Patrick Melrose” jest już do obejrzenia na HBO GO. Warto.

Teatr jednego aktora – ta fraza przewija się przez większość recenzji. Prawda, przynajmniej w pierwszym odcinku Cumberbatch zajmuje cały ekran, inni aktorzy i ich bohaterowie pojawiają się w tle. Bo choć okrutny ojciec i wycofana, niedająca wsparcia matka zaważyli na całym życiu Patricka Melrose’a, to jego historię, nie ich, oglądamy. Teatralność zaś odnosi się do pewnej sztuczności luksusowego świata brytyjskiej, bogatej arystokracji.

Pięcioksiąg St Aubyna rozwija się chronologicznie, od dzieciństwa Patricka, zrujnowanego przez ojca pedofila i okrutnika (Hugo Weaving, pamiętny agent Smith z „Matriksa”), a przemoc, której podlega pięciolatek, opisywana jest bez ogródek, choć z sarkastycznym poczuciem humoru. Scenarzysta David Nicholls i reżyser Edward Berger („Deutschland 83”) zaczynają serial od ekranizacji drugiego tomu – Patrick ma 22 lata i odbiera telefon z informacją o śmierci swojego kata.To przynosi nadzieję, że ucieczka, którą przez lata dawały mu narkotyki, przestanie być już koniecznością. Zaczyna się powolny proces konfrontacji z przeszłością i wychodzenia z traumy. Spojrzenie wstecz jest jeszcze blokowane, zamglone, najgorsze sceny odbywają się za zamkniętymi drzwiami, widzimy tylko chłopca (nieco starszego niż w powieści), który nie potrafi przestać się trząść.

Jak silna to trauma, jak wielki strach, widzimy m.in. w scenie, w której Patrick idzie korytarzem na ostatnie spotkanie z ojcem – jego zwłokami w luksusowym, nowojorskim domu pogrzebowym („Najwyższej jakości albo wcale” – brzmiało credo Melrose’a seniora). Naprzemian widzimy dorosłego, wysokiego mężczyznę i przerażonego, spoconego ośmiolatka. Zaciska oczy, otwiera drzwi i widzi… tu wkracza poczucie humoru Aubyna. Albo rzeczywistości. Na chwilę.Bo „Patrick Melrose”, choć momentami stara się łagodzić ból angielskim poczuciem humoru, jak podczas narkotykowego tripu, kokainowo-heroinowo-speedowo-metakwalonowo-valiumowego (o alkoholu nie wspominając), jaki Patrick funduje sobie w Nowym Jorku w oczekiwaniu na spopielenie zwłok ojca – to generalnie jest rzecz o rozpaczy, bólu i desperacji.

Cumberbatch z wyczuciem gra człowieka, który desperacko pragnie odzyskać kontrolę nad swoim życiem, tylko musi znaleźć w sobie siłę, by pokonać strach. Tonie w poczuciu krzywdy, które dodatkowo kompletnie nie rymuje mu się z wpojonymi przez ojca zasadami klasy społecznej, do której mocą urodzenia i odziedziczonych pieniędzy należy. Strach i poczucie krzywdy są tak samo żałosne w jego klasie społecznej jak przyznanie się do posiadania jakichkolwiek ambicji. Wulgarne, pospolite.

Pierwszy, godzinny odcinek to relacja z dwudniowego pobytu 22-letniego Patricka w Nowym Jorku w 1982 roku. Drugi ma być powrotem do dzieciństwa bohatera w latach 60. i relacją z jednego dnia lata spędzonego w domu Melrose’ów na południu Francji. W kolejnych zobaczymy m.in. Patricka 30-letniego, zmagającego się z życiem na trzeźwo.Powieść St Aubyna jest tyleż (auto)portretem ofiary pedofila, co portretem zakłamanej, spętanej zasadami, niszczonej przez wzajemne okrucieństwo brytyjskiej arystokracji. Może to nie przypadek, że jej ekranizacja (produkcja stacji Showtime i Sky Atlantic) ma premierę tuż przed ślubem księcia Harry’ego i amerykańskiej aktorki Meghan Markle?

Kolejne odcinki (pięć) do obejrzenia w HBO i HBO GO co tydzień od 14 maja.