Witaj w polskim bagnie – po premierze „Rojsta”
Lata 80. wracają. Nie tylko w polityce. Sukces takich seriali jak amerykański „Stranger Things” czy niemiecki „Dark” daje do myślenia i inspiruje. Także polskich twórców. Późną jesienią przekonamy się, co Netflix ukrywa pod tytułem „1983”, za nami zaś pierwszy z pięciu odcinków „Rojsta”, produkcji platformy Showmax rozgrywającej się w 1984 r.
Dość nietypowo: pilotowy odcinek „Rojsta” poprzedza kilkuminutowy „Prolog”. Piotr Fronczewski jako kierownik Hotelu Centrum i działającego w nim burdelu wprowadza nas w świat serialu i zapowiada nadchodzące wydarzenia – „coś wisi w powietrzu”. Narracja zza kadru, garnitury i podbite oko Fronczewskiego, lokalny półświatek – bardzo to Chandlerowskie, zapowiada się polska wersja kryminału noir.
Ale to trochę zmyłka, bo dalej – w pierwszym i w drugim (pokazanym dziennikarzom przed premierą) odcinku – Chandlera zastępuje Smarzowski. Rojst oznacza bagno i mamy je tu w każdym znaczeniu. Na reklamujących serial plakatach widnieje wieloznaczny dziś slogan „Witaj w polskim bagnie”. Bagna i moczary okalają miasteczko, w którym toczy się akcja, gdzieś na południowo-zachodnich rubieżach PRL. Bagnem jest system komunistycznego zakłamywania i kneblowania rzeczywistości, układów i układzików. A tych, którzy nie respektują zasad gry, czeka całkiem dosłownie koniec na bagniskach.Estetycznie i etycznie twórcom Janowi Holoubkowi (rocznik 1978) i Kasprowi Bajonowi (rocznik 1983) zdecydowanie bliżej do „Domu złego” skrzyżowanego z „Drogówką” niż do „07 zgłoś się” czy satyr na PRL Stanisława Barei. W podobnym klimacie brzydoty, rozpadu i upadku rozgrywany był niedawny „Kruk. Szepty słychać po zmroku” Canal+. Tam to zadziałało, oby i tym razem nie była to jedynie estetyczna szarża.
Trup, a konkretnie dwa, pojawia się już w pierwszych scenach. Milicja i prokuratura są od propagandy i tworzenia oficjalnych wersji wydarzeń, zadanie rozwiązania zagadki śmierci na mokradłach (lubianego w terenie) towarzysza Grochowiaka i 20-letniej prostytutki z Hotelu Centrum spadnie więc na barki dziennikarzy „Kuriera Wieczornego”.W tych rolach duet z „Ostatniej rodziny” Jana P. Matuszyńskiego. Andrzej Seweryn gra dziennikarskiego wygę Witolda Wanycza, który zna życie, PRL i słowo kompromis zdecydowanie nie są mu obce. Piotr Zarzycki Dawida Ogrodnika ma być jego przeciwieństwem – świeżo „po wydziale”, nowy w mieście, z ambicjami i z dala od ojca, który jest szychą w krakowskim komitecie wojewódzkim.
Akcja zawiązuje się powoli, zwłaszcza jak na pięcioodcinkowiec. Dużo ekranowego czasu twórcy poświęcają oprowadzaniu widza po egzotycznych realiach PRL: polski design, blokowiska, kolejki, Pewex (z lewym handlem walutą na zapleczu), nocny klub z przebojem Izabeli Trojanowskiej w tle, wszechobecny dym papierosowy, brak smartfonów, komputerów, radio i telewizor zamiast internetu… Już „Ostatnia rodzina” dowiodła, jak fotogeniczny był to świat i atrakcyjny, szczególnie dla pokolenia niepamiętającego PRL.Świetne i znaczące są sceny w redakcji. Grupa mężczyzn w oparach papierosowego dymu stukająca w maszyny do pisania, na biurkach ebonitowe telefony. Kobiety – może jak na razie – tylko w rolach pomocniczych, jako sekretarki, żony, matki oraz prostytutki. Szefują, dyrektorują, rządzą mężczyźni. Serial, tak jak PRL, to świat zdecydowanie męski.W jaką stronę zmierza „Rojst” – trudno po dwóch odcinkach orzec. Po pierwsze dlatego, że zgonów przybywa, a połączeń między nimi jeszcze nie znamy. Twórcy już zafundowali nam jedną wycieczkę w przeszłość – na razie nieodległą (dzięki tej, koślawo wklejonej niestety, retrospekcji pojawia się młodzieżowa wersja PRL, ze szkołą tysiąclatką w tle), a zapowiada się kolejna, tym razem do czasów dzieciństwa czy młodości Wanycza.Swoje tajemnice wydają się mieć Zarzycki i jego ciężarna żona (Zofia Wichłacz). Jest jeszcze Kierownik Fronczewskiego, ubek Belera, kolejne prostytutki, o rzeźniku nie wspominając…Ale ogląda się bardzo dobrze. Także ze względu na ścieżkę dźwiękową z epoki. I delikatne mrugnięcia oka do widza.
Serial od 19 sierpnia do oglądania na platformie Showmax (kolejne odcinki co tydzień). A tu można przeczytać mój wywiad z Andrzejem Sewerynem, o serialu, latach 80. i tym, czy widzi podobieństwa z dzisiejszymi czasami.
Komentarze
Kto to będzie oglądać?