„Altered Carbon” – niezwykły, cyberpunkowy świat

Netflix zekranizował powieść „Modyfikowany węgiel” Richarda Morgana, w której opisano daleką przyszłość – ludzkość w zasadzie pokonała śmierć dzięki transferom jaźni, klonowaniu i możliwości zamiany ciał.

Cyberpunk to gałąź fantastyki naukowej, najlepiej kojarzona z głośnym „Neuromancerem” Williama Gibsona. W wielkim skrócie i uproszczeniu: jest to opisanie przyszłości, w której technologia zmieniła nie tylko świat, ale i ludzi, czy to umożliwiając nam funkcjonowanie w rzeczywistości wirtualnej, czy też modyfikując nasze ciała, w skrajnych przypadkach „uwalniając” nas od nich, a raczej uzależniając.

To ostatnie dotyczy „Modyfikowanego węgla”, w którym potrafimy zapisywać naszą jaźń w tzw. stosie korowym, kopiowalnym, łatwym do przeszczepienia do nowego ciała. Najbogatszych uczyniło to w zasadzie nieśmiertelnymi, bo choć stos można fizycznie zniszczyć i w ten sposób zgotować komuś Prawdziwą Śmierć, tworzone przez nich kopie zapasowe i klony umożliwiają ciągłe trwanie. Rzecz jasna wszystko to uczyniło bogatych jeszcze bardziej obrzydliwie bogatymi, a z biednych uczyniła istoty najniższej kategorii.

https://youtu.be/oWaFGbK_xFM

Serial „Altered Carbon” jest silny siłą prozy Morgana i wykreowanego przez niego świata. To fascynująca wizja, przerażająca, niezwykle efektowna wizualnie – widać tu niemalże każdego dolara, którego Netflix wydał na tę – wedle doniesień – najdroższą produkcję w swojej historii. Zachwycają szczegóły, zachwyca mroczna Ziemia przyszłości, fascynuje/przeraża obraz społeczeństwa tak podzielonego, w którym technologia wykształciła de facto nowe rodzaje ludzi.Słabością tej produkcji jest przy tym fabuła, w zasadzie dosyć wierna książkowemu oryginałowi, ale w serialu, przynajmniej z początku, poprowadzona dosyć leniwie, skupiona na efekciarstwie i głównym bohaterze, którego za wszelką cenę chciano wykreować jako cynicznego twardziela. W efekcie pierwsze trzy-cztery odcinki to dosyć długa rozbiegówka, którą ogląda się dla strony wizualnej i świata, ale nie dla postaci.

Z czasem jednak bohaterowie się zmieniają, a raczej dostają więcej scen skupionych na nich, a nie na efekciarskich mordobiciach i pokazywaniu golizny (a tej w „AC” jest dużo), przez co i widz pełniej angażuje się w historię. Mniej więcej od połowy sezonu „Altered Carbon” osiąga więc swój pełen potencjał, a choć finał jest nieco przeciągnięty i odrobinę za bardzo skupia się na dramacie głównego bohatera, nieco go rozwlekając, koniec końców trudno narzekać na nudę, brak pożywki intelektualnej czy na to, że nie przejmuje się losem postaci.„Alterd Carbon”, choć nie może być określony mianem arcydzieła, zasługuje więc na wysokie noty. Oto kolejna produkcja telewizyjna wizualnie nieustępująca wysokobudżetowemu kinu, lepsza od filmu pod tym względem, że więcej czasu można było poświęcić zarówno światu, jak i bohaterom, na czym historia znacznie zyskała. To kryminał w sztafażu fantastyki naukowej, z początku tylko efekciarski, z czasem jednak zdecydowanie wybijający się poza poziom standardowego kinowego blockbustera.

W Polsce serial „Altered Carbon” do obejrzenia od 2 lutego na Netfliksie.